Perypeti związanych z pobytem na balu nie będę opisywać.
Pokażę Wam za to, co powstało na bal :)
Pierwotnie plan był taki, że skoro nie cierpię czerwieni,
to dam skromniejsze zdobienie a potem go sprzedam...
Niestety - TA czerwień, iście królewska,
oczarowała mój umysł...
I skończyło się na bardziej skomplikowanym wzorze :)
Cekiny, na przemian złote i srebrne.
Duże, bo szybciej tak wychodzi.
Po pierwszym założeniu już wiem, że jest do poprawki.
A że to i tak dopiero połowa zamierzonego zdobienia :D
to i tak trzeba go rozwalić a pzry okazji cekiny przyszyję
większą ilością ścieców, 3 przeszycia nie zdają egzaminu.
Szkoda, że nie dostałam cekinów z dziurką pośrodku.
Datowanie... teoretycznie 1800-1810.
W praktyce planuję odczepiane ramiączka,
żeby mógł służyć przez całą 2 połowę XIX wieku.
Wyszedł boski! Mi się podoba już taki, jak jest :)
OdpowiedzUsuńPiękny.
OdpowiedzUsuńO, kajani wróciła na bloga :D Mam nadzieję, że rzeczywiście skończysz te zdobienia (efekt będzie zabójczy), a ja będę miała okazję obejrzeć go na żywo :)
OdpowiedzUsuńPiękny! O, słuchaj, bo Ty się na pewno znasz. Co to jest beduina? Spotkałam się z tym "czymś" w opisie w tekście z mniej więcej połowy XIX wieku i jestem ciekawa. Peleryna? Jakieś wdzianko?
OdpowiedzUsuńCekiny dają świetny efekt, no i czerwień rzeczywiście królewska :)
OdpowiedzUsuń